Dzień 40,
Temperatura 27°C/22°C, wilgotność średnio 85%. Lewa roślinka idzie w indyjkę, prawa bardziej w sativę. Zdecydowanie szersze liście u tej z lewej, mniej szczytów, grubsze łodygi, Prawa roślinka krzaczy się na potęgę, łodygi cieńsze i liście węższe. Wyrywam wiatraki zasłaniające szczyty i te największe, pierwsze zdjęcie przedstawia widok jaki zastałem, reszta jest zrobiona po przesunięciu łodyg dalej i z innej perspektywy. Ogólnie to jest szansa, że niedokończę tego projektu, ale zamiast zebrać niski i słabej jakości plon postanowiłem poprowadzić zaplanowanego wega, a później, na początku kwitnienia najwyżej zutylizuję to, co się wykształciło do tej pory, jebać. Jak mam zrobić popelinę, to wolę, żeby to szło w dobrym kierunku i zostało przerwane, niż tak na odpieprz, szybko szybko i byle co. Nie podlewałem od tygodnia i nie widzę na razie potrzeby, bo ziemia jest odpowiednio wilgotna, rośliny mają wszystko co potrzeba, bastuje z calmagiem chwilowo, bo robiły się lekko niebieskie i utrzymywało się to przez jakieś 3 dni, ale wszystko wróciło do normy, teraz znam granicę i odczekam jeszcze ze dwa tygodnie zanim wleje kolejne 0,5 ml/l. Grzejnik wyciągnąłem z boxa i kieruje go niebezpośrednio w stronę wentylatora wtłaczającego powietrze do namiotu. Zapobiega to brązowieniom krańców liści, na które bezpośredni wpływ ciepłego powietrza tak oddziałowuje. Nie podlewałem, ale na noc zawsze robię oprysk i zauważyłem przyrost korzeni i to obfity. Zaczęło mnie to martwić, bo 18l doniczka, a korzenie urosły nawet na 7 cm poza dno i leżą między nim, a podstawką. Czy to nie będzie przeszkadzać w dalszej części uprawy? Jak zapobiec ewentualnym uszkodzeniom? Może przestać dodawać rootjuice do pożywki? Każda porada jest cenna ✌️😁 Siemanko Wam 😁