-
Liczba zawartości
5,752 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
105
Zawartość dodana przez Tester
-
Nowa era w dziedzinie konopi indyjskich rozpoczyna się w Grecji. Uprawa i produkcja leku została uregulowana przez najnowszą ustawę. Zapewnia ona potrzebującym pacjentom dostęp do medycznej marihuany, jednocześnie promując przedsiębiorczość w szybko rozwijającym się przemyśle. Tym samym, Grecja już niebawem stanie się czołowym wśród krajów europejskich producentem oraz eksporterem konopi indyjskich. Dzięki idealnym warunkom geomorfologicznym oraz klimatycznym Grecja może mieć znaczny udział w rynku europejskim. Niższe koszty operacyjne, wyższa jakość produktu końcowego oraz większy plon to najważniejsze walory upraw w tym kraju. Inwestorzy oczekują, że wymagania dotyczące uzyskania licencji na uprawę i przetwórstwo zostaną ogłoszone w ciągu najbliższych miesięcy. Cannabis w przyszłości Przemysł konopi indyjskich w Grecji będzie mógł zatrudniać ponad 10 000 osób. Perspektywy eksportu do innych krajów europejskich również są obiecujące, ponieważ ponad 14 państw członkowskich UE dopuszcza obecnie konopie indyjskie do stosowania medycznego. Na pewno w niedługim okresie dołączą do tej grupy kolejne kraje. Przedstawiciele greckiego rządu mówią, że rosnące zainteresowanie ze strony inwestorów może pomóc w wysiłkach wyciągnięcia kraj z wieloletniego kryzysu. Przedstawiciele rządu, przedstawiając szczegóły projektu, wyrazili nadzieję, że krajowa produkcja i przetwórstwo mogą przyciągnąć inwestycje o wartości 1,5 miliarda euro (1,85 miliarda euro) w ciągu trzech lat. Zgodnie z projektem ustawy, plantatorzy muszą mieć ukończone 21 lat, nie mieć żadnych wyroków związanych z narkotykami i mieć przynajmniej 1 akr ziemi. Konopie indyjskie są skutecznym lekarstwem i środkiem leczniczym na wiele schorzeń: padaczka, fibromyalgia, jaskra, HIV/AIDS, białaczka, choroby wątroby, migreny, stwardnienie rozsiane, dystrofia mięśniowa, ból neuropatyczny, spastyczność, autyzm, osteoporoza, choroba Parkinsona, PTSD, choroba Chrona i nowotwory to tylko część z nich. W Grecji pacjenci, którzy będą uprawnieni do otrzymywania konopi indyjskich w związku z ich stanem, szacuje się na około 200 000 osób, podczas gdy na poziomie europejskim istnieje potencjał nawet 15 milionów pacjentów, którzy mogą odnieść korzyści z medycznego stosowania konopi indyjskich. W ten sposób w ciągu najbliższych 10 lat stworzy się rynek o wartości powyżej 35 miliardów euro. Grecja ma swoje miejsce na światowej mapie konopi Obecnie w Grecji organizowane są największe międzynarodowe targi konopi na Bałkanach, po raz pierwszy w sercu Aten, zgodnie z nowymi ramami ustawowymi. Targi BALKANNABIS EXPO mogą stać się bardzo ważne nie tylko w Grecji, lecz w całej Europie Południowo-Wschodniej. Ponad 120 wystawców z całego świata konopi zaprezentuje innowacje oraz produkty w Technopolis – City of Athens w dniach 1-3 czerwca 2018 roku. BALKANNABIS EXPO ma spełniać rolę informacyjną dla pacjentów, lecz także łączyć producentów, inwestorów oraz konsumentów, którzy angażują się w medyczne i przemysłowe stosowanie konopi. W tym samym miejscu odbywają się równolegle konferencje międzynarodowe (MedCannabis Science oraz Athens Hemp Summit), w których udział zapowiedziało ponad 35 światowej sławy gości. Wykłady i warsztaty będą prowadzone przez lekarzy, naukowców, przedsiębiorców, pacjentów oraz aktywistów z co najmniej 15 różnych krajów.
-
Jedna z największych sieci dyskontowych na świecie wprowadza na sklepowe półki marihuanę z lokalnych upraw. „Relaksujący” tytoń pojawił się w szwajcarskich Lidlach i kosztuje 18 franków za 1,5-gramową paczkę – donosi „The Guardian”. Produkty pochodzące z kwiatów konopi indyjskich mają być alternatywą dla tradycyjnego tytoniu do zwijania własnych papierosów. W sprzedaży dostępne są opakowania zawierające 1,5 g i 3 g produktu – cena na sklepowych regałach wynosi analogicznie 17,99 i 19,99 franków szwajcarskich. Niewielka różnica w cenie przy tak różnych garmaturach wynika ze sposobu uprawy. W mniejszych paczkach klienci znajdą kwiaty konopi uprawianych w pomieszczeniach, natomiast w 3-gramowych kwiaty pochodzą z upraw szklarniowych. W każdym przypadku jednak klienci mają do czynienia z owocami lokalnych hodowców – dostawcą jest firma The Botanicals z siedzibą w Thurgau w północno-wschodniej Szwajcarii. Produkty sprzedawane są pod marką Artur – klienci mogą je znaleźć przy kasach na półkach z tytoniem i papierosami. Lidl jednak nie jest pionierem wśród marketów. W ubiegłym roku na taki krok zdecydowała się sieć supermarketów Coop. W 2011 roku Szwajcaria zalegalizowała marihuanę, która zawiera nie więcej niż 1 proc. tetrahydrocannabinolu (THC) – pisał wtedy serwis The Local.
-
Marihuana "light" legalna we Włoszech. W Rzymie można ją zamówić z dostawą do domu Odkąd we Włoszech zalegalizowano uprawę konopii o niskiej zawartości THC, rozkwita rynek handlu marihuaną „light”. Jeden ze sklepów postanowił wyjść na przeciw oczekiwaniom klientów, oferując dostawy prosto do domu. Klienci mogą składać zamówienia przez internet. Wśród produktów konopnych oprócz suszu są także słodycze czy oleje. Wszystkie mają w składzie marihuanę o ustawowo dopuszczalnej zawartości do 0,6 proc. aktywnego tetrahydrokanabinolu, są zatem w pełni legalne. Źródło: polskatimes.pl
-
Po dopuszczeniu do sprzedaży medycznej marihuany w Niemczech w zeszłym roku, znacznie wzrosła ilość wystawianych recept. W Bad Bramstedt (Szlezwik-Holsztyn) zostanie otwarty największy magazyn medycznej marihuany w kraju. Zeszłoroczna legalizacja medycznej marihuany znacznie zwiększyła na nią popyt. Zgodnie z danymi stowarzyszenia aptek ABDA, które zostały przekazane niemieckiej agencji prasowej DPA szacuje się, że zostało sprzedanych ok 44 tys. dawek. “Trend rośnie z kwartału na kwartał”, mówi Andreas Kiefer, prezes federalnej izby aptekarskiej, “a marihuana jest teraz również łatwiej dostępna i znacznie tańsza” dodaje. Wzrosła także ilość składanych wniosków o pozwolenie na leczenie narkotykiem. Przed legalizacją tylko około 1000 osób w Niemczech miało pozwolenie na używanie jego do specjalnych celów medycznych. Jedna trzecia podań jest jednak odrzucana przez cztery największe niemieckie kasy chorych: AOK, DAK, TK oraz Barmer. Jak podkreśla Helge Dickau, rzeczniczka kasy DAK, “problem nie wynika z braku długoterminowych badań dotyczących skuteczności marihuany, lecz z mało precyzyjnych przepisów regulujących jej użycie” i dodaje, że “za każdym razem potrzebna jest ekspertyza Służby Medycznej przy danym ubezpieczeniu zdrowotnym”. Problem przepisywania marihuany dotyczy też samych lekarzy. Muszą oni podać dokładne powody przepisywania konopi indyjskich. Niektórzy z nich obawiają się o swoją reputację, ponieważ marihuana może wywoływać skojarzenia z “narkomanami”. Skuteczność medyczna narkotyku jest również częściowo kontrowersyjna. “Wciąż zbyt mało wiemy o tym, czy i jak działają produkty na bazie konopi” – twierdzi Josef Mischo z Niemieckiego Stowarzyszenia Medycznego. “Badania muszą być przeprowadzone bardzo ostrożnie i dokładnie, aby ustalić, czy marihuana jest alternatywą dla konwencjonalnych terapii” dodaje. Niemieckie Stowarzyszenie Konopne w swoim oświadczeniu stwierdziło, że “nawet po roku lekarze nadal niechętnie przepisują ten lek”, dodając, że jest to spowodowane dwoma czynnikami: uzyskaniem zgody od dostawców ubezpieczeń zdrowotnych oraz brakiem możliwości kontynuowania edukacji dla lekarzy”. Należy przypomnieć, że zażywanie marihuany zostało zalegalizowane w Niemczech w celach medycznych dla osób z poważnymi chorobami, takimi jak niektóre nowotwory i stwardnienie rozsiane. Lek ten może być także przepisany pacjentom cierpiącym na epilepsję lub przewlekłe nudności z powodu chemioterapii. Do tej pory import marihuany pochodził głównie z takich krajów jak Kanada i Holandia. Jednak w najbliższej przyszłości rząd federalny dąży do własnej uprawy narkotyku. Agencja zajmująca się konopiami indyjskimi w ramach Federalnego Instytutu ds. Narkotyków i Urządzeń Medycznych (BfArM) ogłosiła konkurs na jej produkcję w Niemczech. Zgłosiło się ponad 100 firm, a około dziesięć z nich dotarło do finału. Wkrótce zostanie podjęta decyzja w tej sprawie. Na pierwsze rośliny marihuany leczniczej pochodzące z niemieckich upraw będziemy musieli poczekać do przyszłego roku. Tymczasem kanadyjski producent medycznej marihuany firma Nuuvera przygotowuje się do otwarcia w Bad Bramstedt w Szlezwiku-Holsztynie największego magazynu medycznej marihuany w Niemczech. W magazynie, w którym będzie przechowywany towar o wartości miliona euro, ma obowiązywać trzeci najwyższy stopień zabezpieczenia, działać będzie system alarmowy oraz zdalne połączenie z policją. Źródło: TheLocal.de
-
Minister spraw wewnętrznych Gérard Collomb ogłosił dziś, że francuski rząd nie bierze pod uwagę depenalizacji konsumowania konopi indyjskich. Po zapoznaniu się z zaleceniami zawartymi w raporcie parlamentarnym minister opowiedział się za systematycznym nakładaniem kary grzywny dla przyłapanych osób, z możliwością wszczęcia postępowania karnego. Grzywna dla konsumenta marihuany wynosiłaby od 150 do 200 euro. Dotychczasowe przepisy prawa, za spożywanie konopi przewidywały karę pozbawienia wolności do jednego roku oraz grzywnę w wysokości 3.750 Euro. Niemniej jednak w praktyce kara ta była rzadko stosowana. W całym 2015 roku dokonano 140 tysięcy aresztowań za palenie konopi, z czego sądy orzekły jedynie 3098 kar więzienia. Wprowadzenie nowych przepisów karnych w tym zakresie ma na celu przede wszystkim odciążenie policji, by mogła skupić się na ściganiu dilerów i producentów narkotyków. Dochody z grzywny przeznaczone mają być na finansowanie walki z narkomanią we Francji. Według oficjalnego raportu parlamentarnego, traktującego o problemie narkomanii we Francji, każdego dnia po marihuanę sięga blisko 700 tysięcy osób. Źródło: www.ifrancja.fr
-
Legalizacja marihuany w Kanadzie. Od środy będzie ona dostępna tylko dla osób pełnoletnich. Wartość rynku wyceniana jest na 7 mld dolarów kanadyjskich. W zależności od prowincji i terytorium wiek uprawniający do zakupu wynosi 18 lub 19 lat, a legalność produktu będzie udokumentowana znakiem opłaconej akcyzy. W ulotce rząd przypomina, że należy być świadomym własnych reakcji na marihuanę, a prowadzenie samochodu pod wpływem tej substancji jest karalne. Wszystkie szczegóły znajdują się na rządowej stronie internetowej. Marihuana legalna w Kanadzie Pełnoletni Kanadyjczyk będzie mógł mieć przy sobie do 30 gramów marihuany i będzie mógł uprawiać do czterech roślin w domu, chyba że mieszka w prowincji, w której uprawa pozostaje zabroniona. Według danych urzędu statystycznego Kanady (Statistics Canada) opublikowanych 11 października, ok. 15 proc. Kanadyjczyków w wieku powyżej 15 lat (czyli ok. 4,6 mln) twierdzi, że w ciągu minionych trzech miesięcy zażywało marihuanę. W ubiegłorocznym raporcie Ernst and Young, założyciel Canopy Growth Corp Bruce Linton, największego kanadyjskiego producenta marihuany, wskazywał, że czarny rynek wart jest 7 mld dolarów rocznie, a żeby zlikwidować nielegalny obrót, Kanada potrzebuje 700 tys. kg marihuany rocznie. Eksperci wskazują, że rodzimi producenci marihuany są znacznie więksi jako biznes niż kanadyjscy producenci piwa czy papierosów. Roczna wartość produkcji kanadyjskich browarów to ok. 2,9 mld dolarów, wartość kanadyjskiej produkcji papierosów to 1 mld dolarów, a wartość kanadyjskiej produkcji marihuany już cztery lata temu wynosiła 3,4 mld dolarów. Biznes ten jeszcze przed legalizacją rekreacyjnego użycia, czyli gdy legalna była wyłącznie marihuana medyczna, był wystarczająco duży, by zainteresowali się nim inwestorzy giełdowi. Problemy z prawem międzynarodowym Kanadyjskie media wskazywały w ostatnim czasie, że praca w branży powiązanej z legalną marihuaną może stanowić problem np. przy przekraczaniu granicy ze Stanami Zjednoczonymi, ponieważ w prawie federalnym USA posiadanie marihuany jest wciąż przestępstwem. Zdarzały się przypadki kanadyjskich inwestorów finansowych, którym odmówiono wjazdu do USA właśnie z powodu ich inwestycji w sektorze marihuany. Dopiero 9 października władze amerykańskie zmieniły swoje stanowisko i podały w komunikacie, że Kanadyjczycy pracujący w legalnym sektorze produkcji i dystrybucji, o ile do USA będą wjeżdżać w sprawach niezwiązanych z pracą, nie będą „na ogół” zatrzymywani na granicy. TAK dla marihuany, ale nie wszędzie W Nowym Brunszwiku, Nowej Szkocji, Quebecu i na Wyspie Księcia Edwarda marihuanę będzie można kupić tylko w sklepach należących do rządu. Quebec i Manitoba nie zezwalają na domowe uprawy. W Saskatchewan i Manitobie sprzedaż w sklepach i online będzie prowadzona przez firmy prywatne, w Albercie marihuana będzie sprzedawana w prywatnych sklepach, ale sprzedażą internetową zajmie się sektor publiczny. W Kolumbii Brytyjskiej marihuana będzie sprzedawana zarówno w sklepach należących do prowincji, jak i w prywatnych, zaś w Ontario na początku dostępna będzie wyłącznie online, a w sklepach dopiero od przyszłego roku. Nowa Fundlandia zdecydowała, że sprzedaż internetowa będzie zarezerwowana dla sektora publicznego, natomiast sklepy mogą być prywatne. Terytoria Północno–Zachodnie, Jukon iNunavut w ogóle nie dopuszczają działalności prywatnych sprzedawców. Źródło: businessinsider.com.pl
-
Nie ma w zasadzie wątpliwości, że krajem, który ma najbardziej liberalną politykę wobec marihuany w Unii Europejskiej, jest obecnie Hiszpania, chociaż hiszpański rząd jest aktualnie w rozsypce, a społeczeństwo czekają przedwczesne wybory w czerwcu tego roku, co zdaniem ekspertów sygnalizuje nową erę wcześniej nieznanego pluralizmu partyjnego. Hiszpańska polityka względem marihuany do pewnego stopnia przypomina politykę holenderską z lat ’80-’90, która została nazwana „polityką przymykania oka”, co oznacza iż rząd godzi się na funkcjonowanie rynku marihuanowego bez wprowadzania ścisłych regulacji prawnych (co oznaczałoby formalną legalizację) pod warunkiem, że istniejące prawo antynarkotykowe nie jest oficjalnie łamane, a użytkownicy, dystrybutorzy i growerzy nie przekraczają umownych granic. A tak to wygląda od środka Podstawą hiszpańskiego rynku marihuany jest instytucja konopnego klubu społecznego, która posiłkuje się brakiem penalizacji trzech czynów: uprawy na własny użytek, wspólnej konsumpcji i spożywania marihuany na terenie prywatnym. Innymi słowy, jeśli uprawiasz konopie na własny użytek, dzielisz się plonem z przyjaciółmi bądź rodziną, a marihuana jest spożywana w domu lub w budynku, który pozostaje własnością prywatną, to co robisz nie jest nielegalne. Te trzy dziury w prawie sprawiły, że liczba konopnych klubów społecznych podskoczyła w 2010 z 40 w całym kraju do 700, z których większość to jednak kluby bardzo małe. Najwięcej, około 123, jest ich obecnie w Barcelonie (stolicy imprezowej kraju), a reszta głównie w Walencji i w Kraju Basków. Kluby te działają na zasadzie członkowskiej, co oznacza iż do marihuany mają dostęp tylko ludzie opłacający składki wynoszące średnio 20-60 euro rocznie, których liczba w zasadzie jest nieograniczona. Każdy członek musi mieć jednak ukończone 21 lat w Madrycie, a 18 lat w Barcelonie i być rezydentem w Hiszpanii. Uprawa konopi przez klub odbywa się outdoor lub indoor i jest zwykle prowadzona przez wyspecjalizowanych growerów również będących członkami klubu. Ilość roślin w rotacji jest ustalana raz na rok w oparciu o deklarowaną wysokość konsumpcji wszystkich członków kubu, co oznacza iż w teorii klub nie posiada żadnego limitu, ale w praktyce musi go trzymać w granicach rozsądku, żeby nie popaść w konflikt z policją, która chętnie korzysta z egzekwowania paragrafu o produkcji marihuany w celu komercyjnym i zamyka kluby, które uprawiają zbyt dużo. Formalności wciąż są… Przykładowo, klub La Flora w Walencji zrzesza obecnie 650 członków (najstarszy ma 83 lata), a Cristina z rady zarządzającej wyznaje, że został on założony na wzór tych z Barcelony. Część z członków używa marihuany w celach rekreacyjnych, ale część cierpi na poważne choroby i używa jej w celach ściśle medycznych. Użytkownicy medyczni muszą jednak przedstawić kartę choroby, która zostaje prześwietlona przez konsultanta medycznego klubu, co jest procesem powszechnym. Jak mówi Cristina w wywiadzie dla IBTimes: Jesteśmy organizacją niezainteresowaną pieniędzmi. Wszystkie nasze działania i usługi są finansowane przez składki członkowskie. La Flora oferuje prywatną przestrzeń umożliwiającą ludziom palenie marihuany, a także schowek na na przyznaną marihuanę, który może wykorzystywać każdy członek klubu. W przypadku chorych mamy doktora, który przychodzi raz w miesiącu na konsultację medyczną, a także by skontrolować tych ubiegających się o członkostwo. Jesteśmy w tym bardzo rygorystyczni. Chorzy zawsze muszą przedstawić swoją dokumentację medyczną. Prowadzenie klubu konopnego w Hiszpanii wciąż niesie jednak ze sobą pewne ryzyko, jak pokazuje nalot na Medical Green Social Club w Barcelonie w maju zeszłego roku, zlecony przez burmistrza Xaviera Triasa. W oświadczeniu prasowym polityk bronił swojej decyzji „ograniczeniem liczby klubów w celu obrony dzieci”, ale ponieważ kluby nie mogą ani sprzedawać dzieciom, ani przyjmować nieletnich jako członków, sprawa ta została skwitowana przez aktywistów jako „ściśle polityczna” (nalot został przeprowadzony na 3 tygodnie przed wyborami). Ale tajemnicą poliszynela, szczególnie w środowisku palaczy, pozostaje to, że w Barcelonie coraz więcej klubów konopnych decyduje się na zwiększanie dochodów pozyskując nowych członków zarówno przez Internet (także na FB) oraz uliczne łapanki, które wyglądają mniej więcej tak: „Lubisz jarać trawę, haszysz?”, „Tak?”, „Chodź ze mną, weź 20 euro i dowód osobisty.” Jest także opcja dla niepełnoletnich: „Nie masz 18 lat? Spoko, przywieziemy ci do hotelu.” Trochę o kulturze konopnej w Barcelonie… To jest z drugiej strony możliwe i do pewnego stopnia akceptowane, gdyż zarówno konsumpcja, jak i posiadanie małych ilości marihuany w miejscu publicznym zostały w Hiszpanii całkowicie zdepenalizowane, chociaż obydwa wykroczenia niosą ze sobą od zeszłego roku 601 euro grzywny, która została wprowadzona przy jednoczesnej depenalizacji uprawy konopi na własny użytek. Jeśli więc trafi się taki przypał, palenie należy ukryć w majtkach, gdzie policja zgodnie z prawem nie może zaglądać bez specjalnego nakazu, co rozwiązuje problem, ale jeśli dobrze trafimy, to nie mamy się czego obawiać. Conradino Beb Źródło: magivanga.com
-
Taoiseach Leo Varadkar twierdzi, że grupa ekspertów rozważa dekryminalizację marihuany w Irlandii. Już w 2017 roku senator Aodhan O Riordain wezwał do legalizacji marihuany w Irlandii do celów rekreacyjnych. Porównywał on niebezpieczeństwa używania marihuany do alkoholu. Stwierdził, że co tydzień w Irlandii umierają dwie osoby ze względu na konsumpcję alkoholu, który jest przecież legalny. Kolejnym argumentem za legalizacją marihuany do celów rekreacyjnych jest również walka z różnymi gangami, które zajmują się handlem narkotykami w Irlandii. Po pierwsze pozwoli to na dokładną kontrolę jakości marihuany, która będzie dostępna, po drugie gangi stracą pieniądze ze sprzedaży na rzecz kasy państwa. Ruch na rzecz legalizacji marihuany od kilku lat dąży do wprowadzenia nowych przepisów prawa, które pozwolą na pełną legalizację używania marihuany do celów rekreacyjnych. Źródło: poloniairlandia.pl
-
Do palenia marihuany przyznaje się już 22 mln mieszkańców USA. Szeregi miłośników gandzi podwoiły się w ciągu ostatniej dekady. „Jesteśmy świadkami radykalnych zmian w sferze kultury: przyzwolenie na obecność marihuany w sferze publicznej staje się czymś powszechnym. Bardziej słyszalny jest głos tych, którzy opowiadają się za legalizacją tego narkotyku” – zauważa dyrektor projektu i autorka publikacji prof. Deborah Hasin z Uniwersytetu Columbia i Amerykańskiego Towarzystwa Medycznego. Według niej "badania pokazują, że możliwe jest zażywanie marihuany bez negatywnych konsekwencji dla zdrowia, aczkolwiek wiąże się z tym ryzyko". Dr Wilson Compton z Narodowego Instytutu ds. Nadużywania Narkotyków też odnotowuje zmiany w sferze kulturowej, uważa jednak, że wciąż wysoka liczba uzależnionych w ostatnim dziesięcioleciu "dostarcza pewnych powodów do obaw". Z badań wynika jednoznacznie, że ok. 6,8 mln Amerykanów jest trwale uzależnionych od marihuany. Co trzeci zażywający narkotyk w celach rekreacyjnych zdradza symptomy uzależnienia od substancji zmieniających świadomość lub może być zakwalifikowany jako osoba nadużywająca marihuany. Oznacza to niewielki spadek w porównaniu z wynikami badań z poprzedniego okresu. "Przy podwojeniu liczby zażywających narkotyki w celach rekreacyjnych nie są to dane zatrważające" – zaznaczają autorzy badań. W porównaniu z 2001 rokiem odnotowano jednak znaczący wzrost liczby uzależnionych w grupie osób od 18 do 29 lat. "Niemal 23 proc. uczniów szkół średnich spróbowało narkotyku w okresie bezpośrednio poprzedzającym badania" – zaznaczyli autorzy artykułu. Prof. Hasin nie uważa przeprowadzonych badań za ostateczne. "Badania te nie mogą dać całościowego obrazu, ponieważ przed dziesięciu laty większość amerykańskich stanów nie miała jeszcze ustawodawstwa dotyczącego używania marihuany w celach medycznych. Trudno byłoby zatem poprawnie opisać zjawiska wynikające z zażywania tego narkotyku w celach rekreacyjnych" – podkreśliła. Posiadanie i zażywanie marihuany w celach rekreacyjnych jest dozwolone w czterech stanach USA: Waszyngton, Colorado, Oregon i Alaska. W wielu stanach złagodzono kary za posiadanie małych ilości narkotyku. W 23 stanach zalegalizowano użycie marihuany w celach medycznych. W ostatnim okresie w wielu stanach podjęto prace nad zmianami w prawodawstwie dotyczącym marihuany oraz innych miękkich narkotyków. Prace takie trwają w 21 stanach. Rezultaty badań zostały omówione w czasopiśmie Amerykańskiego Towarzystwa Medycznego "JAMA Psychiatry". Przeprowadzono je metodą porównawczą w latach 2001-02 oraz 2012-13. Źródło: Nesweek Polska
-
Temat legalizacji marihuany co jakiś czas powraca w wielu państwach. W Wielkiej Brytanii również od dawna o tym się mówiło. Na skutek tych debat brytyjska służba zdrowia doczekała się pozwolenia na leczenie tym środkiem. W ciągu miesiąca leki z zawartością marihuany mają by dostępne w aptekach i wydawane na receptę. Jak podaje Daily Express, medyczna marihuana będzie dostępna w Wielkiej Brytanii w ciągu miesiąca. Pierwszymi pacjentami, którzy skorzystają z nowego, dość kontrowersyjnego leku dostępnego tylko i wyłącznie na receptę, będą pacjencji przyjmujący chemioterapię. Następnie skorzystają pacjenci cierpiący na przewlekłe bóle i ciężką epilepsję. Media informują, że przełom w walce o zalegalizowanie medycznej marihuany zostanie ogłoszony za dwa tygodnie, a kilka tygodni później zacznie być ona przepisywana na receptę. Zmiana następuje po wyczerpującej walce ze strony prowadzonych kampanię na rzecz legalizacji marihuany. Wielka Brytania będzie kolejnym krajem, który złagodził przepisy dotyczące medycznej marihuany. Podobnie postąpiły w ubiegłym roku Niemcy. W Wielkiej Brytanii żyje około 28 milionów osób, które cierpią na przewlekłe bóle, w tym osoby cierpiące na stany zapalne stawów czy stwardnienie rozsiane (SM). Stowarzyszenie MS Society podaje, że co najmniej 10 tysięcy pacjentów z tą chorobą odniosłoby znaczne korzyści z przyjmowania tego leku w celach medycznych. Obecnie jednak jeszcze nie wiadomo, ile przypadków otrzyma dostęp do medycznej marihuany. Do 2019 roku, kiedy finansowanie NHS zostanie poddane przeglądowi przez National Institute of Health and Care Excellence, decyzje na temat wypisywania medycznej marihuany będą podejmowane indywidualnie dla każdego przypadku. Były minister do spraw nauki George Freeman wezwał Wielką Brytanię, by „przewodziła światu w oświeconej regulacji nowoczesnej medycyny”. Dodał, że te zmiany przyniosą Wielkiej Brytanii „ogromną szansę biznesową”. Źródło: Kasia Okarmus / POLEMI.co.uk
-
Australijska firma Cannabis Co. chwali się tym, że stworzyła pierwszy na świecie gin infuzowany marihuaną. Gdyby Snoop Dogg nagrywał dziś album "Doggystyle", prawdopodobnie piłby tylko to. Na bazie konopi indyjskich można zrobić niemal wszystko (naszym ostatnim faworytem są lody). Australijska firma przygotowała więc trunek dla wszystkich fanów muzyki Snoop Dogga i nawyków imprezowo-żywieniowych F. Scott Fitzgeralda. Ich Hemp Gin to alkoholowy trunek destylowany przy użyciu mircenu - jednego z terpenów odpowiadających za charakterystyczny zapach konopii (często nazywany jej sercem). Butelka zawiera niecałe 800 mililitrów i możemy kupić ją za ok. sto dolarów w oficjalnym sklepie Cannabis Co. Firma twierdzi, że dzięki użyciu mircenu ich gin można po części traktować jako suplement diety i odnowy biologicznej. Jego główną zaletą jest jednak smak - trunek kusi nas bowiem aromatami gumy balonowej, lawendy, sosnowego lasu i szałwii oraz delikatnym połączeniem rozmarynu, żywicy i goździków. Pierwsza limitowana edycja 300 butelek trunku rozeszła się w ciągu 3 dni. Następna jest póki co dostępna w preorderze, ale nie wiemy, kiedy ruszy ich wysyłka (powinno udać się jednak przed świętami Bożego Narodzenia). Źródło: Vine Pair
-
Amerykański holding tytoniowy Altria inwestuje 1,8 miliarda dolarów w kanadyjską firmę Cronos Group. Zwrot w kierunku rynku marihuany ma podkręcić spadające zyski w zwykłym biznesie tytoniowym. Jak donosi amerykański CNN Business, firma produkująca papierosy Marlboro postanowiła poszerzyć swoje działania biznesowe. Jej akcje spadły w tym roku o 25%. Inwestycja w Cronosa ma wpłynąć na poszerzenie strategii Altrii i rozwój nowych produktów. W październiku Kanadyjczycy ustawiali się w długich kolejkach po zakup "trawki" świętując legalizację rekreacyjnej marihuany. W USA powiększa się liczba stanów, w których legalnie można kupić i palić marihuanę. To istotny znak, że przemysł tytoniowy będzie się rozwijał w nowym kierunku. Nie wiadomo jeszcze czy i kiedy będzie można kupić paczkę “wzmocnionych” Marlboro, ale plotki o pojawieniu się produktów popularnych marek zawierających konopie rozpalają wyobraźnię fanów psychoaktywnych konopii. We wrześniu pisaliśmy o pogłoskach dotyczących planów biznesowych Coca-Coli związanych z marihuaną, ale zostały one zdementowana przez prezesa spółki. Jak na razie to wszystko za oceanem. W Polsce marihuana pozostaje legalna tylko w celach medycznych. Dzięki nowelizacji ustawy, od 1 listopada 2017 roku chorzy mają dostęp do leków zawierających marihuanę na receptę. Źródło: noizz.pl
-
Blisko 800 tys. amerykańskich urzędników państwowych od 22 grudnia przebywa na przymusowych bezpłatnych urlopach. BudTrader.com, jeden z największych sklepów z medyczną marihuaną, zaoferował darmową trawkę dla wszystkich pracowników federalnych, którzy nie są w stanie zapłacić za receptę. Shutdown, bo tak amerykańskie media nazywają kryzys w rządzie, spowodowany jest sporem między konserwatywnym prezydentem a politykami Partii Demokratycznej w Kongresie w sprawie finansowania budowy płotu na granicy USA z Meksykiem. Donald Trump domaga się przeznaczenia na ten cel 5,7 mld dolarów z budżetu, czemu kategorycznie sprzeciwiają się demokraci. Mimo że prezydent z dnia na dzień łagodzi swój przekaz i jest gotowy, by pójść na drobne ustępstwa, to eksperci nie wieszczą szybkiego zakończenia konfliktu. Bezpośrednimi pokrzywdzonymi tej sytuacji są urzędnicy (nawet 800 tys.), na konta których w tym miesiącu nie wpłynie wypłata. Ludzie tracą swoje oszczędności, sprzedają samochody. Na stronach crowdfundingowych zarejestrowano ponad 1,5 tys. zbiórek, mających pomóc potrzebującym w spłacaniu kredytów hipotecznych, czy w zakupie podstawowych artykułów. W związku z kryzysem, kalifornijska firma BudTrader.com zaoferowała pomoc wszystkim, którzy nie mają środków na wykupienie medycznej marihuany. - Każdy pracownik federalny, który nie jest w stanie zapłacić za receptę, otrzyma od nas darmowy limit przewidziany w kalifornijskich przepisach. Chcemy złagodzić cierpienie w tym ciężkim czasie - mówią przedstawiciele BudTrader.com. - Darowizna będzie poufna. Niech Bóg błogosławi wszystkich pracowników federalnych, niech Bóg błogosławi całą społeczność i użytkowników marihuany, niech Bóg błogosławi Stany Zjednoczone - dodają na Facebooku właściciele sklepów z "ziołem". Medyczna marihuana jest stosowana w Kalifornii od ponad dwóch dekad. 1 stycznia 2018 roku zalegalizowano również marihuanę do celów rekreacyjnych dla dorosłych. Źródło: noizz.pl
-
Sztuka operowania bletkami do najprostszych nie należy, a świadczą o tym setki internetowych poradników pod tytułem "jak zrobić idealnego blanta". Brytyjski dystrybutor konopi CBD dobrze wie, że od skręcania trzeba mieć swoich ludzi, dlatego do swojego przedsiębiorstwa poszukuje osób, które potrafią zrolować idealnego skręta w mniej niż pięć minut. Mowa o firmie The Hemp Earth Dispensary z Brighton, która zajmuje się dystrybucją "legalnych produktów ziołowych" używanych w celach medycznych. Idealny kandydat powinien potrafić skręcać blanty z "wkładem" 0,7 g konopi CBD (znikome stężenie THC) dosłownie w kilka chwil. Casting na profesjonalnych skręcaczy odbędzie się 27 lutego. 10 funtów za godzinę "Szukamy crème de la crème wśród osób potrafiących zrobić dobrego skręta. Jeśli potrafisz skręcić idealnego ziołowego papierosa w mniej niż pięć minut, to przyjdź na casting do Hemp Earth w środę 27 lutego o godz. 14:00. Dostaniesz u nas pracę, ale pod warunkiem, że twoje skręty będą perfekcyjne" - czytamy w ogłoszeniu o pracę. Trudno jednak nazwać stanowisko skręcacza pracą marzeń, bowiem The Hemp Earth Dispensary płaci tylko 10 funtów za godzinę, co jak na brytyjskie warunki jest raczej nędzną stawką. To oferta bardziej o charakterze hipisowskiego wolontariatu. - Chcemy podkreślić, że nie oferujemy pracy na pełen etat. Szukamy osób, które są nastawione na zrobienie czegoś szlachetnego, ale również takie, które są otwarte na dobrą zabawę i współpracę z innymi. Naszym celem jest promowanie zdrowia, chcemy wykorzystywać walory, jakie oferują kannabinoidy - zapewniają ludzie z Hemp Earth. "Osoba, którą zatrudnimy, zostanie poproszona o skręcanie blantów z legalnymi mieszankami ziołowymi dla klientów, którzy o to proszą. Wymiar czasu? Maksymalnie osiem godzin w ciągu miesiąca kalendarzowego" - piszą pomysłodawcy reklamy. Reklama zyskała dużą popularność wśród brytyjskich rollersów. Zespół Hemp Earth podkreśla, że w wydarzeniu nie ma nic nielegalnego, a wszystkie próby wniesienia do sklepu zakazanych substancji skończą się powiadomieniem odpowiednich służb. Źródło: noizz.pl
-
W maju odbędzie się czwarta edycja targów Kanaba Fair, tym razem swoją wiedzę na temat cannabis będzie można poszerzyć w Krakowie. Jak uprawiać, jak kupować, jakie kosmetyki wybrać - wszystkiego na temat konopi dowiedziecie się w jednym miejscu już 11-12 maja. Kanaba Fair to targi, których misją jest zastosowanie produktów konopnych w życiu codziennym. "Wspieramy producentów, edukujemy odbiorców końcowych, dążymy do rozwoju branży konopnej w Polsce" - tłumaczą swoją misję. Jeśli zastanawiacie się co potrzebne jest do uprawy, jak wykorzystać konopie w różnych gałęziach przemysłu, jak wybrać olejki i kosmetyki, a nawet gdzie znaleźć ubrania i design z tej rośliny - odpowiedzi znajdziecie w sześciu strefach Kanaba Fair już 11 i 12 maja. Organizatorzy zapowiadają, że każdy z łatwością odnajdzie się na imprezie. W ramach targów będą strefy: - Growera - wszystko, co potrzebne do uprawy - "Wszystko z konopi" - żywność, olejki CBD, kosmetyki, medykamenty, tekstylia, literatura i wiele więcej - Edukacyjna - warsztaty i wykłady o tematyce konopnej - Food, w której znajdziecie pyszności od Najedzeni Fest - Talk & Drink - tutaj spokojnie omówisz biznesy przy konopnym piwie lub drinku - Chill - tutaj odpoczniesz, poznasz super ziomków z Wolne Konopie i innych organizacji oraz w spokoju przejrzysz imponującą kolekcje winyli od Krakowska Giełda Płyt Winylowych, CD i Kaset Kanaba Fair #4 odbędzie się w wyjątkowej lokalizacji Hotelu Forum - w Forum Wydarzeń. Imprezie towarzyszyć będą Krakowska Giełda Płyt Winylowych, CD i Kaset oraz Festiwal kulinarny Najedzeni Fest! Więcej informacji na wydarzeniu: Źródło: noizz.pl
-
Mataro Blue CBD od Kannabia Seed są feminizowanymi nasionami konopi, które są skrzyżowaniem Mataro Blue i szczepu o wysokiej zawartości CBD. Jest to mała / średnia i wytrzymała Indica - z jej przewagą, z wydłużonymi liśćmi, które w niezwykle krótkim czasie produkują duże, żywiczne, pąki całej łodydze, a także z licznymi odgałęzieniami. Ten szczep ze wspaniałymi właściwościami terapeutycznymi nadaje się zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz, zwłaszcza w suchym klimacie umiarkowanym lub w szklarni. Smak i aromat Mataro Niebieski CBD są słodkie i owocowe, z nutami dębu i ziemi. Jego działanie jest bardzo relaksujące, choć nie jest szczególnie długotrwałe.
-
Purple Russian Express to odmiana powstała z połączenia 3 różnych odmian w tym tajemniczej hybrydy. Roślina o bardzo zwartej strukturze i pięknym fioletowym odcieniu, doskonale uzupełniona obfitością śnieżnobiałych trichomów na gęstych pąkach. Przy odpowiedniej pielęgnacji będzie ozdobą każdego grow-roomu. Kolekcjonerzy będą mile zaskoczeni ilością plonów i niepowtarzalnym smakiem. Potężny efekt natychmiast odczuwany jest przez umysł i ciało. Purple Russian Express jest idealny do łagodzenia bólu i stresu, może pomóc w walce z bezsennością, utratą apetytu i skurczami mięśni. Jest to idealne połączenie koloru, smaku i zawartości THC.
-
Baby Boom Auto CBD od Kannabia Seed to skrzyżowanie Baby Boom Auto z Najlepszym szczepem CBD. Dziedzicznością Northern Light x Blueberry zapewnia psychoaktywny i mentalny efekt dlatego też spożywać można go przez cały dzień. Roślina wywołuje efekty bardzo mentalne, dzięki czemu można zarządzać procesami zapalnymi, bólami kostno-stawowymi, bezsennością, chorobami zapalnymi jelit, itp.
-
Super Silver Haze CBD Feminised Seeds hodowcy konopi Greenhouse Seed Co., stanowi następującą odmianę marihuany: Fotoperiod Feminizowane. Odmiana Głównie Sativa zapewnia zbiory wynoszące Duże 500 gr/m2 indoors; 1000 gr. per plant outdoors. Nasiona Feminizowane przyjmują się dobrze w następujących warunkach: Szklarnia, Indoor, Outdoor. Ta odmiana ma następujące cechy genetyczne: Skunk x Northern Lights x Haze x CBD Strain. Posiada zawartość THC wynoszącą Średnio (10-15%). Zawartość CBD dla tej odmiany wynosi (5% +). Odmiany tej można użyć w celu leczenia szeregu schorzeń, wśród których jest Nerwica, Stany zapalne, Ból. Użytkownik może skorzystać z takich właściwości jak Mild, uplifting medicinal strain.
-
White Widow Autoflowering CBD firmy Dinafem Seeds to feminizowane, automatycznie kwitnące nasiona marihuany o wysokiej zawartości CBD, które powstały w wyniku połączenia White Widow XXL Auto i CBD Auto. Jest szybką i umiarkowaną wersją White Widow, jednej z najlepiej sprzedających się w latach 90., która do dzisiaj jest jednym z najpopularniejszych szczepów w branży konopi indyjskich. Ta szybko rozwijająca się wersja jest prawie identyczna z legendarnym szczepem pod względem plonu i smaku. Jeśli chodzi o efekt, jest jednak o wiele łagodniejsza. Odmiana przeradza się w gęste i mocne rośliny marihuany o grubych liściach i zwartych pąkach. Zgodnie z oczekiwaniami, White Widow jest nadal obecna w swoim DNA, wykazując niesamowitą produkcję żywicy znacznie przewyższającą plony oferowane przez inne szczepy konopi, pod względem ilości i jakości. Słodko-gorzki smak White Widow Autoflowering CBD, z nutą kwiatów i cytrusów, jest naprawdę przyjemny dla tych, którzy chcą wykorzystać ją terapeutycznie. Ze względu na wysoką zawartość CBD zapewnia umiarkowany efekt, który zachęca do relaksu.
-
CBD Skunk Haze pochodzi ze współpracy Dutch Passion z CBD Crew. Celem było osiągnięcie idealnej zawartości 1:1 THC:CBD. Do użytku medycznego lepszy jest niski poziom THC, zwłaszcza dla pacjentów, którzy szukają relaksu i naturalnego efektu konopi, bez intensywności oferowanej przez niektóre odmiany o wysokiej zawartości THC. Użytkownicy rekreacyjni docenią wysoki poziom CBD za bardzo komfortowy i łagodny haj, bez stanów niepokoju czy paranoi. CBD Skunk Haze zawiera 5% THC i 5% CBD. W celu uzyskania tej odmiany, skrzyżowaliśmy nasz Haze/Skunk (zwycięzca edycji 1992 High Times Cannabis Cup) z odmianą o wysokiej zawartości CBD. CBD Skunk Haze daje wysokie i rozłożyste rośliny. Ta krzyżówka Sativy/Indica (50/50) produkuje duże buds, które nie są zbyt gęste. Aromat i smak to pikantne drzewo cedrowe z nutami cytrusowymi, sosnowymi i miętowymi. CBD Skunk Haze dobrze uprawia się Indoors i w szklarniach. Okres kwitnienia trwa około 10 tygodni, a zbiory mogą dojść do 450 gram/m2, w idealnych warunkach.
-
Olej konopny: właściwości i zastosowanie Olej konopny z nasion konopi siewnej otrzymuje się w procesie tłoczenia, olej konopny nie pochodzi z konopi indyjskich (mających właściwości narkotyczne), lecz z ich siostrzanej odmiany, konopi siewnych (Cannabic sativa L). Najcenniejszy jest ten tłoczony na zimno (w temperaturze do 40 st C) i nie rafinowany. Ma żółto-zielony kolor. Jego nazwa wg INCI to Cannabis sativa (Hemp) Seed Oil. Ze względu na właściwości pielęgnacyjne tej nazwy warto szukać na etykietach. Olej, podobnie jak nasiona konopi, zawiera cenne nienasycone kwasy tłuszczowe omega-6 i omega-3 oraz optymalny stosunek tych kwasów (3:1). Prócz tego olej konopny to skarbnica witamin A, E oraz składników mineralnych: magnezu, wapnia i cynku. Zmniejsza ryzyko zawałów i udarów, przyspiesza regenerację błon śluzowych, jest polecany w łuszczycy i atopowym zapaleniu skóry, nadciśnieniu. Konopie siewne pochodzą z Azji Środkowej, gdzie przez setki lat ich włókna wykorzystywano do produkcji papieru, żagli oraz lin, a wyciskany z nich olej stosowany był do łagodzenia zmian skórnych. W nowożytnej Europie jednak nie zyskały szerszego uznania, i do niedawna wykorzystywano je praktycznie wyłącznie w przemyśle chemicznym jako składnik farb i lakierów. Było to związane z trwającą przez lata kampanią przeciw stosowaniu konopi indyjskich, i z zakazem ich uprawy, które rykoszetem trafiły w ich odmianę, konopie siewne, pozbawione własności narkotycznych. Jeśli chodzi o oleje roślinne, olej konopny jest w ścisłej czołówce pod względem właściwości pielęgnacyjnych. Wynika to z jego składu: w niemal 80 procentach składa się on z niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych(NNKT), szczególnie kwasu linolowego z grupy kwasów tłuszczowych omega-6 i kwasu linolenowego z grupy omega-3. W dodatku mają one idealne względem siebie proporcje. Stosunek kwasów omega-6 do omega-3 wynosi 3: 1 i jest idealny dla prawidłowego metabolizmu lipidów. W oleju konopnym są też inne kwasy: oleinowy, palmitynowy, gamma-linolenowy, a także proteiny, aminokwasy, karoten, minerały, witaminy (witamina A, witamina D, witamina E i witamina K), fitosterole, fosfolipidy. Wreszcie znajdziemy w nim również mnóstwo biologicznie czynnych substancji o właściwościach przeciwzapalnych, regenerujących, antyseptycznych, antyoksydacyjnych oraz chroniących przed słońcem, m.in. tokoferol, canabidol, czy terpenol. To wszystko sprawia, że jest on cennym składnikiem pielęgnacyjnym. - Odbudowuje płaszcz hydrolipidowy naskórka i uzupełnia uszkodzenia w cemencie międzykomórkowym, dzięki czemu skóra nie traci wilgoci, a naskórek lepiej pełni swoje funkcje ochronne. - Dzięki zawartości NNKT utrzymuje ją w dobrej kondycji, poprawia też odporność na działanie czynników zewnętrznych, w tym wiatru, mrozu i słońca. - Łagodzi stan zapalny przy atopowym zapaleniu skóry, łuszczycyi egzemie. - Niweluje uciążliwy świąd skóry przy dermatozach, zwłaszcza AZS, a także przy alergiach skórnych. - Zmniejsza ryzyko podrażnień i przebarwień. - Regeneruje skórę, zapobiega przedwczesnemu tworzeniu się zmarszczek. - Poprawia koloryt skóry. - Odżywia skórę. - Reguluje wydzielanie sebum, co wspomaga leczenie trądzikowych zmian zapalnych. - Przywraca elastyczność cery, jej prawidłowe nawilżenie. - Zmiękcza i wygładza skórę. - Pełni rolę naturalnego filtra przeciwsłonecznego, zabezpieczając skórę przed działaniem promieniowania UV. - Stosowany na skórę głowy stymuluje wzrost włosów, stosowany na włosy dodaje im blasku i ułatwia rozczesywanie. Olej konopny szybko się wchłania i nie zostawia na skórze tłustego filmu. Można stosować go w czystej postaci bezpośrednio na skórę, ale jest też wykorzystywany jako cenny składnik kosmetyków, zwłaszcza emolientów przeznaczonych do skór z problemami oraz do pielęgnacji niemowląt i małych dzieci. Najczęściej dodawany jest do: - balsamów do ciała; - mydeł; - żelów pod prysznic; - olejków do masażu; - kremów do twarzy; - kosmetyków przeciwsłonecznych przeznaczonych praktycznie do każdego rodzaju skóry: zarówno suchej, którą nawilża, jak i tłustej (reguluje wydzielanie sebum i pracę gruczołów łojowych), wrażliwej (natłuszcza i uzupełnia brakujące lipidy) oraz dojrzałej(zapobiega tworzeniu się zmarszczek); - szminek; - szamponów do włosów. My polecamy włączyć go do codziennej diety Źródło: poradnikzdrowie.pl
-
Historia marihuany. "100 lat temu pewnym grupom zależało, żeby z marihuany zrobić demona" Konopie siewne uprawiano już 10 tys. lat temu. Ich właściwości wychwalali chińscy imperatorzy i lekarze. Własne poletko konopne miał sam Jerzy Waszyngton. Nalewką z cannabis raczyła się królowa Wiktoria, resztki zioła znaleziono w fajkach Szekspira, a ojciec światowej motoryzacji wykorzystał konopie siewne do stworzenia pierwszego ekologicznego samochodu. Marihuana była wychwalana do czasu, aż pewien amerykański urzędnik uznał, że pomoże mu utrzymać się na stanowisku. Uprawa konopi jest wyjątkowo prosta i tania. Nie potrzebują dobrej ziemi, rosną nawet w trudnym klimacie, a posadzone na gruncie skażonym np. przez przemysł, są w stanie pobrać z gleby zanieczyszczenia i ją oczyścić. Do ich uprawy niepotrzebne są nawet pestycydy, bo same zagłuszają chwasty i odstraszają szkodniki. Mają ponad 25 tysięcy odkrytych zastosowań, w tym te, które znane są od dawna. Wyjątkowo wytrzymałe konopne liny były niezbędnym wyposażeniem na statkach. Kolumb odkrył nowy ląd na okręcie, którego olinowanie wykonano z włókna konopnego. Wielu twierdzi, że także żagle słynnej Santa Marii utkano z konopi. Na papierze z pulpy konopnej Gutenberg wydrukował Biblię, a ojcowie założyciele Stanów Zjednoczonych spisali na nim Deklarację Niepodległości. Tkanina konopna posłużyła pewnemu niemieckiemu emigrantowi Lévi-Straussowi do wyprodukowania trwałej odzieży roboczej, czyli popularnych jeansów. Te fakty może i są dość powszechnie znane, ale co powiecie na samochód z konopi? 10 razy wytrzymalszy niż stal 13 sierpnia 1941 roku publiczność po raz pierwszy zobaczyła prototyp w pełni sprawnego samochodu wykonanego z soi oraz konopi. Pomysłodawcą był nie kto inny, ale sam ojciec światowej motoryzacji Henry Ford, który szukał alternatywnych materiałów do konstruowania aut ze względu na braki w zaopatrzeniu w stal. Był środek II wojny światowej, a stal i inne metale, bardziej niż do produkcji samochodów, były potrzebne przemysłowi zbrojeniowemu. Potrzeba znów okazała się matką wynalazków i tak dzięki pomysłowi i pieniądzom Henry'ego Forda oraz pracy botanika George'a Washingtona Carvera stworzono pierwsze auto wykonane z konopi i soi, napędzane paliwem z konopi. Karoseria ze wzmocnionego żywicami płótna konopnego oraz szyby, które zamiast ze szkła wykonano z akrylu, pozwoliły zmniejszyć wagę auta o około 25 procent, co miało ogromny wpływ na zużycie paliwa. Nie wpłynęło to jednak na bezpieczeństwo, bo wykonane z konopi panele były w stanie oprzeć się naciskowi 10 razy większemu niż stal. Zachował się nawet film, na którym sam Henry Ford uderza siekierą w samochód obłożony konopnymi panelami, a auto pozostaje całe. Mówił później, że nadszedł czas, by uprawiać samochody jak rośliny, a na potrzeby prac nad nowym typem samochodów nabył nawet 12 tysięcy akrów pól, na których uprawiano eksperymentalną soję. Tworzenie pierwszego ekologicznego samochodu przerwano po zakończeniu II wojny światowej. Gospodarka podnosiła się z wojennego kryzysu, potrzeby konsumentów wzrastały, a idea taniego, ekologicznego samochodu odchodziła w niepamięć. W XXI wieku powrócił do niej Bruce Michael Dietzen z Florydy, ekolog i miłośnik motoryzacji, który za 200 tys. dolarów skonstruował własny samochód z konopi. Roadster zbudowany jest na podwoziu mazdy, a jego karoseria - wykonana z grubo tkanego płótna konopnego, które Bruce Michael Dietzen sprowadził z Chin. Do skonstruowania całego, niewielkiego nadwozia twórca zużył około 50 kg płótna. Jak przekonuje, wystarczą trzy warstwy, by nadać nadwoziu wyjątkową wytrzymałość. Auto, podobnie jak to wymyślone przez Henry'ego Forda, napędzane jest biopaliwem wytworzonym z odpadów zielonych. Jego nazwa - Renew - nawiązuje do faktu, że zbudowane jest z materiałów odnawialnych. Bruce Michael Dietzen zaangażował się w kampanię na rzecz legalizacji konopi siewnych w USA. Wraz z inną aktywistką, Dianą Oliver, nakręcił cykl filmów dokumentalnych o pożytkach z uprawy konopi, różnych ich zastosowaniach. Jego podróże można śledzić na bieżąco m.in. na facebookowym profilu. Co Waszyngton, Szekspir i królowa Wiktoria mają ze sobą wspólnego? Od 2015 roku w stanie Waszyngtonie można legalnie uprawiać i palić marihuanę. To z pewnością ucieszyłoby pierwszego prezydenta Stanów Zjednoczonych - Jerzego Waszyngtona, którego nazwisko upamiętniono w nazwie stolicy. Bowiem on sam był wielkim orędownikiem cannabis. Zachowały się nawet pamiętniki, w których notował, że często rano, jeszcze przed wyjściem do pracy, podlewa swoje poletko konopi. Pierwsze amerykańskie prawo dotyczące konopi, ustanowione w Virginii w 1619 roku, nakazywało uprawiać je w każdym gospodarstwie. Cannabis stanowiły filar rolnictwa, wykorzystywano je w przemyśle żywnościowym, dodawano do paszy dla zwierząt, bywały nawet surowcem do budowy domów. W historii USA zdarzało się, że za odmowę zajmowania się konopiami (Wirginia 1763-67), można było trafić za kraty. Jednak najdłuższą tradycję uprawy konopi przemysłowych ma Wielka Brytania. W 1533 roku Henryk VIII wydał dekret nakazujący każdemu rolnikowi siać ćwierć akra konopi na każde sześć hektarów upraw. Dekret ten powtórzyła dwukrotnie Elżbieta I i dodatkowo obciążyła karą pięciu funtów każdego rolnika, który odmówił uprawy konopi. - Właściwości lecznicze marihuany spowodowały, że od połowy XVIII wieku stała się ona jednym z najbardziej znanych i polecanych leków. Nalewki z konopi były szeroko stosowane do leczenia migreny, pobudliwości układu nerwowego czy chorób układu żołądkowo-jelitowego. Szybko stały się one dostępne w aptekach w postaci leku bez recepty - mówiła w trakcie jednego z wykładów Tygodnia Mózgu Katarzyna Starowicz-Bubak, doktor neurofarmakologii specjalizująca się w strategiach leczenia bólu przewlekłego. - Konopie były używane też przez królową Wiktorię, której lekarz określał je "najbardziej wartościowym lekarstwem poznanym do tej pory". "Wiek XIX to złote czasy dla marihuany (...). W zasadzie wdarła się ona do mainstreamu zachodniej farmakologii - została wpisana do amerykańskiej farmakopei, a wielce poważny francuski psychiatra Jacques-Joseph Moreau rozpisywał się, że marihuana jest złotym lekiem na migreny, bezsenność i brak apetytu" - przekonywał w książce "A w konopiach strach" nieodżałowany profesor Jerzy Vetulani, nestor polskiej psychofarmakologii, neurobiolog i wielki zwolennik badań nad medycznymi aspektami zastosowania marihuany. Bogdan Jot w swej książce "Marihuana leczy" słusznie zauważa, że złota era konopi przypada na czas, kiedy jeszcze nie znano aspiryny ani penicyliny. Nic więc dziwnego, że pojawienie się marihuany o działaniu jednocześnie przeciwbólowym, uspokajającym i przeciwskurczowym przyjęto z entuzjazmem, a cannabis okrzyknięto złotym lekiem. Profesor Vetulani dodaje, że resztki marihuany znaleziono w fajkach Szekspira i kto wie, czy gdyby nie popularna używka mielibyśmy dzisiaj "Hamleta" czy "Romea i Julię"? Historia marihuany jest jednak znacznie starsza niż brytyjska monarchia i dzieje Stanów Zjednoczonych razem wzięte i nieporównywalnie bardziej tajemnicza. Autorzy filmu dokumentalnego "Cannabis: The Evil Weed", w reżyserii Annabel Gillings, przekonują nawet, że zaczęła się ona aż 50 milionów lat temu na terenach obecnego Kazachstanu, a konkretnie w górach Tien-szan. To tam miały wyrosnąć konopie, będące bliskimi krewnymi chmielu, z jedną różnicą - zawierały związek nazwany THC. THC dało konopiom przewagę nad innymi roślinami ze względu na ochronę przed silnym działaniem światła ultrafioletowego. THC sprawiało również, że liście były niesmaczne i zwierzęta nie zjadały młodych pędów, co umożliwiało roślinie rozwój. Można powiedzieć, że THC było formą samoobrony przed zagrożeniami ze strony środowiska. Kiedy konopie zaczął wykorzystywać człowiek? "W grobach sprzed kilku tysięcy lat przed Chrystusem, zlokalizowanych w dzisiejszej Rumunii, znaleziono ślady nasion konopnych. Kiedy jednak ludzie odkryli działanie marihuany, tego nie wiemy. Nie znamy nawet przybliżonej daty. Nie wiadomo też, w której części świata najpierw jej używano. Pewne jest jedno: historia marihuany przeplata się z historią ludzkości i ma na nią niemały wpływ" - twierdził we wspomnianej książce profesor Vetulani. "Mniej prawdopodobna wydaje się hipoteza, że ojczyzną marihuany są Chiny (...). Już chiński imperator Fuxi, urzędujący prawie 3 tys. lat przed narodzinami Chrystusa, wychwalał działanie cannabis, nazywane tam po prostu ma. Podkreślał, że ta magiczna roślina łączy w sobie pierwiastki jin i jang i dzięki temu zapewnia równowagę. Żyjący dwa wieki później Shennong, kolejny chiński imperator, uważany za ojca chińskiej medycyny, postawił marihuanę w jednym rzędzie z żeń-szeniem i efedrą, uznając te rośliny za trzy najważniejsze lekarstwa ludzkości" - pisał profesor. Od lekarstwa do narkotyku Jak to się stało, że marihuana - traktowana jako lekarstwo, a w najgorszym wypadku jako nieszkodliwa używka - stała się zwalczanym prawnie narkotykiem? Ta gwałtowna zmiana nastawienia była wynikiem pracy jednego człowieka - Harry'ego Anslingera, szefa amerykańskiego Federalnego Biura ds. Narkotyków w latach 1930-1962. W pierwszych latach pracy ten syn emigrantów, który swoje szlify śledcze zdobywał w służbie ochrony kolei, nie był przeciwnikiem cannabis. Zachowały się jego wypowiedzi, w których uznawał zarzuty, jakoby marihuana wywoływała szaleństwo lub agresję, za absurdalne. Jednak wielki kryzys, którego skutkiem były m.in. równie wielkie cięcia w wydatkach publicznych sprawił, że Anslinger musiał znaleźć powód istnienia Federalnego Biura ds. Narkotyków. "Od momentu objęcia stanowiska szefa tej instytucji Harry Anslinger wiedział, że jego pozycja jest bardzo chwiejna" - twierdzi w książce "Chasing the Scream: The First and Last Days of the War on Drugs" Johann Hari. "Wojna z narkotykami, czyli z heroiną i kokainą, których zażywanie wyjęto spod prawa w 1914 roku, nie była wystarczającym powodem do istnienia biura. Narkotyki były zażywane przez niewielką grupę ludzi, na ściganiu której nie można było oprzeć działalności całej dużej jednostki. Anslinger potrzebował więcej. Tym więcej okazały się konopie". Konopie były popularne w USA, a słowo "hemp" nie budziło złych skojarzeń. Dlatego krok po kroku zaczęto je zastępować innym: marijuana. Marijuanę chętnie palili ciężko pracujący na amerykańskich plantacjach emigranci z Meksyku oraz czarnoskórzy mieszkańcy Stanów. Była natomiast źle widziana przez białą klasę średnią. Zakaz używania marihuany zaczął pojawiać się początkowo właśnie w stanach graniczących z Meksykiem. Od 1914 roku obejmował kolejne rejony, by wreszcie - wraz z wyścigami konnymi, seksem oralnym i alkoholem - objąć cały kraj. Prohibicję alkoholową zniesiono w 1932 roku, jednak marihuana wciąż była nielegalna. Zresztą seks oralny również. Do tej pory zakazuje go prawo w 18 spośród 50 stanów. Szukając sposobu na utrzymanie działalności biura, Anslinger i jego ludzie zaczęli wielką antymarihuanową ofensywę. - Marihuana zmienia ludzi w dzikie bestie - mówiła oficjalna propaganda, a sam szef biura, nawiązując do popularnych horrorów o doktorze Frankensteinie przekonywał, że gdyby potwór Frankensteina wpadł na marihuanę, to padłby trupem ze strachu... Na poparcie swoich tez przytaczał historię Victora Lacata, 20-latka z Florydy, który zamordował siekierą całą swoją rodzinę. Zbrodniarza okrzyknięto "marihuanowym zabójcą", bo zdaniem Anslingera to właśnie cannabis miało wywołać napad psychozy, w trakcie którego Victor zabił swoich rodziców, dwóch braci i siostrę. Całkowicie zignorowano fakt, że chłopak leczył się psychiatrycznie, a w jego dokumentacji medycznej nie wspomniano nawet o marihuanie. Więcej - już rok przed popełnieniem zbrodni policja z Tampy na Florydzie zamierzała skierować petycję o przymusowe leczenie Victora. Rodzina Lacatów była niejako genetycznie skażona: rodzice Victora byli kuzynami pierwszego stopnia, jego brat miał zdiagnozowaną schizofrenię, a w rodzinie ze strony ojca występowały przypadki chorób psychicznych w klinicznej postaci. Mimo to najpierw policja, następnie Anslinger, a na końcu media używały jego historii jako propagandowego straszaka. Rodzice w całych Stanach Zjednoczonych byli przerażeni, a Anslinger osiągnął swój cel - zapewnił fundusze na funkcjonowanie swojej jednostki. Czy miał jednak jakiekolwiek naukowe dowody na poparcie tezy o wyjątkowo negatywnym wpływie marihuany na ludzi? "Okazało się, że napisał do 30 cenionych naukowców zajmujących się wpływem substancji psychoaktywnych na mózg, z prośbą o ich opinię na temat marihuany" - można przeczytać w książce Johanna Hariego. "Chciał dowiedzieć się, czy jest groźna i czy należy jej zakazać. 29 spośród zapytanych odpowiedziało, że nie, nie stanowi zagrożenia. Tylko jeden uznał, że jest groźna i to właśnie jego opinię Anslinger przedstawił mediom". "To, co się dzieje wokół tematu konopi w warstwie społecznej, jest dla mnie niczym innym, tylko nieuzasadnionym wybuchem paniki. Naturalnie, to żadna nowość, ponieważ substancje zmieniające stan świadomości, podobnie jak seks, przez wieki były obwarowywane ostrymi restrykcjami (a w niektórych kulturach wciąż są). Społeczeństwo ma prawo bać się tych dwóch rzeczy: seksu, ponieważ prowadzi do niechcianej ciąży (a w zasadzie prowadził, dopóki nie wynaleziono skutecznych metod antykoncepcyjnych), oraz narkotyków, ponieważ zmieniają procesy myślowe" - uważał profesor Vetulani*. Przez lata medycy różnych specjalizacji pisali do Anslingera, wyjaśniając, że nie zetknęli się nigdy z nasilonymi, masowymi atakami psychozy po spożyciu marihuany, a jeśli faktycznie takie miały miejsce, to należy wznowić badania nad działaniem cannabis, by jednoznacznie określić, jak marihuana wpływa na mózg. Anslinger odpowiadał na to niewzruszony, że w społeczeństwie amerykańskim nie ma miejsca na narkotyki, a oni sami stąpają po grząskim gruncie. "Nie bez znaczenia pozostaje kulturowy system moralny, w którym - nie wiedzieć czemu - marihuana jest zaszufladkowana jako ta zła. A przecież nie ma żadnych naukowych argumentów na to, że marihuana jest wybitnie szkodliwa, na to, że w linii prostej prowadzi do uzależnień od poważniejszych substancji. Istnieją za to dowody, że 100 lat temu pewnym grupom po prostu zależało, z przyczyn w dużej mierze ekonomicznych, żeby z marihuany zrobić demona. Przez wieki ludzkość stosowała konopie i nic złego się nie działo. Wręcz przeciwnie - pomagały one na wiele dolegliwości, bólów. Ale cóż, marihuanofobia, jak inne histerie społeczne, wybuchła z hukiem i rozprzestrzeniła się w sposób nieprzewidywalny" - twierdził Jerzy Vetulani*. Badacz, który nigdy nie palił Również po grząskim gruncie stąpał Raphael Mechoulam, odkrywca THC, pionier badań nad kannabinoidami. Ten urodzony w Bułgarii naukowiec żydowskiego pochodzenia zdecydował się podjąć temat konopi, ponieważ zastanowiło go, że choć marihuana jest obecna w historii ludzkości od tak długiego czasu, to nigdy nie wyizolowano i nie określono jej substancji psychoaktywnej. Historia początków jego pracy nad marihuaną przeszła już do legendy. - Wiedziałem, że policja jest w posiadaniu znacznych ilości marihuany i haszyszu odebranych przemytnikom - opowiadał w filmie dokumentalnym "The Scientist" Raphael Mechoulam. - Pracowałem wówczas w Instytucie Weizmanna, poszedłem do dyrektora placówki i zapytałem, czy zna kogoś w policji, kto mógłby dostarczać nam marihuanę na potrzeby badań. Dyrektor zadzwonił do jednego ze swoich znajomych, po czym usłyszałem dobiegające ze słuchawki pytanie: czy można na nim polegać? Dyrektor niemal mnie nie znał, bo byłem młodym pracownikiem, mimo to zaręczył za mnie, dzięki czemu zaproszono mnie na komisariat po próbki do badań. Policja przekazała badaczowi pięć kilogramów haszyszu, a że Mechoulam nie miał wówczas samochodu, wsiadł z torbą wypełnioną nim po brzegi zwykłego autobusu. - Jestem jedyną osobą na świecie, która wyniosła haszysz z komisariatu policji - żartował badacz. - Co więcej, okazało się, że złamałem prawo. I to nie tyko ja, bo również policja. Aby otrzymać materiał do badań, powinienem był uzyskać specjalne pozwolenie z ministerstwa zdrowia i dopiero z nim zgłosić się na policję. W innym wypadku nasze działania były pogwałceniem przepisów. Nie powinienem chyba nawet wspominać o tym, że marihuany nie należy przewozić komunikacją zbiorową... Dzięki badaniom Raphaela Mechoulama wiemy, że głównym aktywnym składnikiem cannabis jest Tetrahydrokannabinol, popularnie zwany THC. To właśnie ta substancja odpowiada za działanie psychoaktywne marihuany. Izraelski badacz przyczynił się również do odkrycia receptorów kannabinoidowych znajdujących się w ludzkim mózgu (tzw. CB1) oraz w obwodowym układzie nerwowym (tzw. CB2). Receptory te związane są z kontrolą pobierania pokarmu, regulacją odczuwania bólu i reakcjami immunologicznymi organizmu. Raphael Mechoulam nazywany jest dziadkiem medycznej marihuany, ponieważ to jego wieloletnia praca przyczyniła się do badań nad wpływem marihuany na chorych na raka czy padaczkę lekooporną. Sam badacz twierdzi, że nigdy nie zapalił skręta, choć niemal przez całe swoje życie miał nieograniczony dostęp do marihuany. Raz tylko zorganizował imprezę z dodatkiem THC, jednak nawet ona miała wymiar... naukowy. - W tamtych czasach efekty działania THC testowano na małpach, ale my bardzo chcieliśmy sprawdzić, czy substancja działa analogicznie na ludzi. Wymyśliliśmy więc mały eksperyment - wspomina w filmie naukowiec. - Wyizolowaliśmy 10 mg czystego THC, które moja żona dodała do ciasta. Zaprosiliśmy znajomych i nic im nie mówiąc, podzieliliśmy ich na dwie grupy. Jedna grupa dostała ciasto doprawione THC, a druga grupa, kontrolna, zwykłe ciasto. Nikt z zaproszonych nie używał marihuany, więc wcześniejsze doświadczenia nie mogły mieć wpływu na badanie. Wszyscy, którzy zjedli ciasto z dodatkiem, odczuli działanie THC, jednak ich reakcje były różne. Jeden stwierdził, że czuje się jakoś dziwnie i ma ochotę jedynie na to, by siedzieć i cieszyć się tym stanem, inny stwierdził, że nic się nie zmieniło, jednak nie mógł przestać mówić. Kolejny, również przekonujący, że nic się nie zmieniło, nieustannie wybuchał śmiechem. Jedna z uczestniczek badania była bardzo niespokojna, twierdziła, że czuje jakby puszczały jej wewnętrzne bariery, co wywoływało lęk. Takie reakcje na THC zdarzają się, ale nie są częste. Znacznie częściej pojawia się wyluzowanie, dobry humor, rozmowność - opisuje. Od czasów pionierskich badań profesora Mechoulama minęło ponad 50 lat, a liczba opublikowanych prac naukowych związanych z marihuaną w PubMed [wyszukiwarka w internetowych bazach danych obejmujących artykuły z dziedziny medycyny i badań biologicznych - przyp. aut.] sięgnęła 24 tysięcy. - Naukowcy i lekarze wciąż spierają się o skuteczność medycznego użycia marihuany - mówiła w trakcie wykładu "Zioło, które leczy" dr Katarzyna Starowicz- Bubak. - Rośnie liczba doniesień o pozytywnych wynikach w leczeniu astmy (wzrost przepustowości dróg oddechowych), jaskry (obniżenie ciśnienia śródgałkowego), padaczki (zwłaszcza lekoopornej u dzieci), autoimmunologicznych chorób jelita grubego (w tym choroby Leśniowskiego-Crohna), a także zaburzeń neurologicznych m.in. w stwardnieniu rozsianym i stwardnieniu zanikowym bocznym. Mimo dobrze udokumentowanej skuteczności kanabinoidów w zwalczaniu bólu przewlekłego (przy jednocześnie mniejszych skutkach ubocznych niż morfina czy opioidy) leczenie nimi jest wciąż mało dostępne - wyliczała dr Starowicz-Bubak. Prowadzone przez zespół hiszpańskich naukowców badania wykazały skuteczność stosowania kanabinoidów u pacjentów ze złośliwymi nowotworami mózgu. - Należy mieć nadzieję, że większy stan wiedzy przekona większe grono lekarzy oraz polityków do korzyści terapeutycznych związków zawartych w Cannabis sativa - podkreślała dr Starowicz-Bubak w trakcie tegorocznej edycji Tygodnia Mózgu. Kilka miesięcy później, w czerwcu tego roku, medyczna marihuana została zalegalizowana w Polsce. Sejm przyjął ustawę, która umożliwia chorym dostęp do preparatów z konopi indyjskich. Preparaty będą mogły być wytwarzane w aptekach po otrzymaniu recepty od lekarza, a medyczna marihuana będzie sprowadzana z zagranicy. *Cytaty pochodzą z książki: "A w konopiach strach" Jerzy Vetulani, Maria Mazurek, Wydawnictwo Naukowe PWN SA, Warszawa 2016 Ewelina Zambrzycka-Kościelnicka. Dziennikarz, redaktor, związana m.in. z "Życiem Warszawy" i "Echem Miasta".
-
Marihuana lekiem na problemy zdrowotne seniorów? Badania przeprowadzone przez naukowców z Tel Awiwu wykazały, że marihuana może pomagać osobom starszym w łagodzeniu dolegliwości takich jak: drgawki, brak apetytu, przewlekłe bóle czy skurcze mięśni – czytamy w serwisie rp.pl w artykule „ Marihuana na starcze dolegliwości”. Naukowcy z Uniwersytetu w Tel Awiwie przeprowadzili badanie, w którym wzięli udział chętni pensjonariusze domu opieki Hadarim znajdującym się w Izraelu. Grupa badana liczyła 19 osób w przedziale wiekowym od 69 do 101 lat. Mieszkańcy ci skarżyli się na dolegliwości takie jak drgawki, brak apetytu, przewlekłe bóle czy skurcze mięśni. Marihuana podawana była w ustalonej ilości 3 razy dziennie przez rok w formie skrętów, proszku, olejku czy oparów. Podczas badania stan zdrowia i jakość życia mieszkańców były nadzorowane przez badaczy i pracowników domu opieki. Już od początku badania zauważono znaczną poprawę zdolności komunikacyjnych i nastroju badanych. Szczegółowe wyniki badań były zadziwiające. Aż 17 osób powróciło do swojej należnej masy ciała, sztywność stawów, objawy stresu pourazowego, drgawki i różne bóle zmniejszyły się. Ponadto wzrosła jakość i czas snu pacjentów, a koszmary rzadziej ich nękały. Istotny jest również 72% spadek zapotrzebowania uczestników na różne leki, np.: psychotropowe, przeciwbólowe, stabilizatory nastroju i leki stosowane przy chorobie Parkinsona. Jeden z naukowców – Zach Klein – twierdzi, że marihuana może znaleźć zastosowanie również w przypadku pacjentów cierpiących z powodu dysfagii (trudności w przełykaniu). Źródło: rp.pl
-
Podatek od haju. Polska zarobiłaby 9 mld zł dzięki legalnej marihuanie W USA więcej osób pracuje przy produkcji legalnej marihuany niż w piekarniach czy salonach masażu. Amerykanie palą się do pracy, a dzięki podatkom powstają m.in. mieszkania dla ubogich. W Polsce to wciąż fanaberia. Obliczamy, ile zyskałby budżet, gdyby legalizacja marihuany stała się faktem. Nawet 9 mld zł przyniosłoby do budżetu zalegalizowanie marihuany. Mężczyzna między 15 a 34 rokiem życia. Tak prezentuje się statystyczny palacz marihuany w Polsce. Łącznie w naszym kraju jest ok. 2,5 mln osób, które sięgają po ten narkotyk. W samej aglomeracji warszawskiej konsumenci wypalają przez weekend 1,5 tony zielonego specyfiku. Tak wynika z danych Europejskiego Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii (EMCDDA). Palenie marihuany jest dziś w Polsce nielegalną rozrywką, która grozi poważnymi konsekwencjami prawnymi i pompuje szarą strefę. A gdyby tak zalegalizować? Sprawdzamy możliwe skutki ekonomiczne. Para idzie w gwizdek Dziś wpływy ze sprzedaży marihuany omijają polski budżet szerokim łukiem. Główny Urząd Statystyczny wyliczył, że szara i nielegalna strefa wypracowały razem 245 mld zł w 2016 roku. Jest to 13,2 proc. PKB. Sama nielegalna działalność (sutenerstwo, narkotyki i przemyt papierosów) to podobno „zaledwie” 0,3 proc. PKB. Z kolei obrót substancjami psychoaktywnymi stanowi 0,25 proc. PKB. GUS zakłada bardzo optymistycznie, że szara strefa się kurczy. Są jednak eksperci, którzy prezentują zupełnie inne zdanie. Twierdzą, że szara strefa jest niedoszacowana i może stanowić nawet połowę gospodarki. *Do celów medycznych? To skomplikowane * Nic nie wskazuje na to, aby polski rząd chciał poluzować regulacje dotyczące używania marihuany w sposób rekreacyjny. Dziś dopuszczalne jest stosowanie wyłącznie leków na bazie konopi. Chorzy mają prawo dostępu do takich medykamentów jak Sativex, Bediol i Bedrocan. Obecnie reguluje to ustawa z listopada zeszłego roku. W praktyce dostęp pacjentów do medycznej marihuany wcale nie jest taki łatwy. Problemem jest biurokracja. Wciąż niewiele firm dostało państwową licencję na uprawę i przetwórstwo konopi przemysłowych. Jedną z nich jest HemPoland. Ostatnio pisaliśmy na money.pl o tym, że firma będzie współpracować z kanadyjską spółką The Green Organic Dutchman. To ważne zdarzenie, jeśli chodzi o polski rynek, któremu wciąż daleko do bycia konopnym eldorado. *Budżet po zielonej stronie mocy * Gdyby jednak rządzący zalegalizowali korzystanie z marihuany, to mielibyśmy do czynienia nie tylko z rewolucją obyczajową, ale również perspektywą nowego źródła wpływów do budżetu. Jak dużych wpływów? Szacuje się, że w Polsce przepala się rocznie ok. 500 ton marihuany. Uśredniony koszt grama narkotyku to ok. 50 zł. Dla dilerów oznacza to ok. 22 mld zł obrotu. Fiskus na pewno chętnie zająłby się taką kwotą. Na początku sięgnąłby po akcyzę. Prawdopodobnie użyłby takiej stawki, jak przy wyrobach tytoniowych (czyli 31,41 proc. ceny netto i 206,76 zł za każde 1.000 sztuk). Daje nam to ok. 4 mld zł wpływu z tego podatku. Następną daniną byłby podatek VAT (stawka 23 proc.). Na tym państwo mogłoby zarobić ok. 5,2 mld zł. Łączna kwota tylko dzięki tym dwóm podatkom to 9,2 mld zł. Tymi pieniędzmi można by zalepić 1/3 deficytu budżetowego, przewidzianego na przyszły rok albo sfinansować ok. 30 proc. programu 500+. Do tego dochodzą wpływy, których nie da się teraz oszacować. Chodzi o podatek dochodowy czy korzyści finansowe, wynikające z wydawania licencji i certyfikatów. Warto pamiętać o tym, że na rozwoju sektora produkcji legalnej marihuany mogłyby pośrednio skorzystać inne branże np. rolnictwo, ogrodnictwo, medycyna czy turystyka. Oznaczałoby to również stworzenie wielu nowych miejsc pracy. Dla porównania w Stanach Zjednoczonych przy produkcji i sprzedaży legalnej marihuany pracuje ok. 200 tys. osób. - Zakończenie prohibicji konopnej wiąże się ze znacznymi oszczędnościami w finansach kraju. Wyjątkowo wysokim kosztem walki z narkotykami jest np. działanie policji. Szacuje się, że czas spędzony na ściganie palaczy marihuany wynosi ponad 300 tys. roboczogodzin. Jest to ok. 150 pełnych etatów w policji, które kosztują budżet państwa ponad 5,3 mln zł. Ta kwota mogłaby zostać poświęcona na zwalczanie innych przestępstw – mówi money pl. Natalia Janusz, ekspertka Stowarzyszenia Wolne Konopie i autorka prac naukowych na temat skutków legalizacji marihuany. Jak dodaje, do tego dochodzi cała masa postępowań sądów czy prokuratury, za które podatnicy już nie musieliby płacić. Natalia Janusz przedstawiła szacunkowe wyliczenie. Autorka pracuje nad algorytmem, który ma umożliwić dokładne oszacowanie kosztów oraz wpływów wynikających z liberalizacji prawa narkotykowego O tym, jak marihuana wpływa na kondycję budżetu, moglibyśmy się uczyć od kolegów zza oceanu. Tak się to robi w Ameryce Amerykański rynek marihuany ma w tym roku osiągnąć wartość pomiędzy 45 a 50 mld dolarów, obejmując zarówno legalną produkcję, jak i czarny rynek. Branża deklasuje produkcję lodów (5,1 mld dolarów) czy sprzedaż biletów do kina (11,1 mld dolarów). Zdaniem ekspertów gdyby rząd federalny wydał ogólnonarodową zgodę na obrót marihuaną, to prawdopodobnie ta używka stałaby się popularniejsza od papierosów czy nawet piwa. Dzisiaj w ponad połowie stanów USA można stosować marihuanę w celach medycznych. W 2012 nastąpił przełom. Waszyngton i Kolorado jako pierwsze dały zgodę na rekreacyjne korzystanie z trawki. Do tej grupy dołączyło sześć kolejnych stanów, w tym Massachusetts i Kalifornia. Okazało się, że przyzwolenie na stosowanie tego miękkiego narkotyku nie rozpętało epidemii uzależnień, a przynajmniej nie ma badań, które by to potwierdzały. Wartością dodaną jest natomiast stworzenie wielu miejsc pracy, a także zapewnienie wpływów do budżetu. Nevada, w ciągu pierwszych sześciu miesięcy od uwolnieniu konopi, zarobiła dzięki podatkom 30 mln dolarów. Z kolei w Kolorado w latach 2016-2017 do budżetu ze sprzedaży legalnej marihuany wpłynęło 105 mln dolarów. Narkotyk jest w tym stanie jednym z najwyżej opodatkowanych produktów. Sama akcyza wynosi 25 proc., do tego sprzedawcy płacą 2,9 proc. od zysku. Władze Kolorado dzięki wpływom z tego źródła mają gotówkę na budowę mieszkań dla najuboższych osób, a także na programy zdrowotne do szkół. Z wyliczenia firmy New Frontier Data wynika, że gdyby wszystkie 50 stanów zgodziło się na obrót marihuaną, to wpływy podatkowe wyniosłyby prawie 132 mld dolarów (w latach 2017-2025), a rynek pracy zyskałby 1 mln nowych posad. Natalia Janusz ze Stowarzyszenia Wolne Konopie przypomniała w money.pl, że czarny rynek narkotyków nie jest w żaden sposób kontrolowany przez władze państwowe. Dzięki legalizacji marihuany możliwe byłoby nadzorowanie tego, co i w jakiej ilości trafia do konsumentów. A Polska, jako kraj rolniczy posiadający idealne warunki do uprawy konopi, miałby szansę stać się światowym liderem branżowym. Źródło: money.pl