Paliłam marihuanę i miałam bad tripa. Jestem początkującym palaczem i paliłam może z 3 razy z czego ostatnio paliłam z kolegą i w momencie kiedy zjarałam i miałam już dosyć bo czułam że źle może się to skończyć to on stwierdził że nie będzie palił z otwartym oknem bo było zimno i palił z zamkniętym oknem przez co nawdychałam się dymu i złapała mnie większa faza. Od razu wybiegłam bo nie kontaktowałam i miałam atak paniki. Czułam że serce mi wyskoczy i bałam się że umrę. Kolega mnie uspokajał i to pomogło po jakimś czasie. Miałam wrażenie że to trwało 5h a trwało to może z 40 minut i zasnęłam po tym czasie. Obudziłam się rano i czułam się strasznie przymulona i miałam szybsze bicie serca. Mam tak do teraz. Byłam na izbie i mówili że z moim sercem jest wszystko w porządku ale jest przyspieszone więc dali mi jakiś lek na uspokojenie co pomogło. I mogłam spać normalnie następnego dnia. Po tym dniu miałam tylko przymulony łeb i nadal lekko przyśpieszone serce a dzisiaj też czuję że serce mi bije szybciej. Nie wiem czy to przez strach że włażę sobie na psychę czy przez zażywanie tego ale się martwię ile to będzie jeszcze trwać. I czy ktoś z was mial podobną sytuację. Bo jestem już około 3,5 dnia po jaraniu a nadal czuję się jak nie ja.