Mam 38 lat. Pierwszy raz zapaliłem mając 15 lat, a w wieku 25 lat paliłem niemal codziennie. W towarzystwie zawsze uchodziłem za osobę spokojną, ale coś się zmieniło. Zdarzało mi się przejść, nawet będąc zjaranym, do wybuchu agresji (słownej, jeżeli to się eskaluje to do rękoczynów), gdzie nigdy nie byłem skłonny do walki, tylko jej unikałem tak samo jak ludzi, którzy byli skłonni i lubili takie zachowania. Od kilkunastu dni nie palę i szczerze powiem, że w tym stanie niezjarania jest mi o wiele łatwiej wybuchnąć w spornej sytuacji. Dlatego nie wierzcie w mity, że marihuana uspokaja (z początku albo paląc rekreacyjnie owszem, ale po kilkunastu latach oliwienia czerepu jaraniem już nie), bo patologia lata zjarania i nie ma absolutnie żadnego problemu, żeby pod wpływem zachowywać się agresywnie i robić awantury. Gdyby jaranie tak łagodziło obyczaje to gangi w Meksyku by się bratały z tymi z USA :)