Zgadzam się w 100proc, identyczna sytuacja spotkala mojego bylego juz mezczyzne, wlasnie przez to sie rozstalismy, nie dalam dluzej rady znosic jego atakow i ponizania gdy nie palil, jego histerii, spiskowych teorii na moj temat, zaniedbania wszelkich waznych spraw, zostawienia mnie samej ze wszystkim. Ze wspanialego czlowieka stal sie tyranem potrafiacym slownie uderzyc w najczulsze miejsca. Zaluje, bo to byla milosc mojego zycia, ale zaczelam sie go bac. Nie wspomne o klamstwach i manipulacjach aby mogl sobie spalic sztuke. Tez palil wiele lat, opowiadal te brednie jakie zielsko jest och i ach a teraz jest wrakiem czlowieka z dlugami i niepozalatwianymi sprawami. Naprawde szkoda. Takze rozumiem Cie doskonale. Pozdrawiam i mam nadzieje, ze sie trzymasz.
Przeszlam przez to samo, co Ty. Ponizenia, obwinianie, przesmiewcze komentarze, podejrzenia i insynuacje tylko po to, aby sprowokowac mnie do placzu i krzyku z bezradnosci aby z czystym sumieniem mogl zasiasc do jointa i powiedziec, ze to moja wina, ze pali. Tez buduje siebie na nowo. Choc jest trudno, bo z czerpiacej garsciami zycie dziewczyny stalam sie zalekniona zakompleksiona szara mysza z wielkim poczuciem winy. Dobrze, ze to juz koniec. Pozdrawiam Cie serdecznie.